środa, 24 lipca 2013

Recenzja "Córka dymu i kości" Laini Taylor


Wąskie uliczki Pragi zasypane białym puchem. Jedną z nich podąża młoda niebieskowłosa dziewczyna. Zmierza do niepozornych drzwi na tyłach jakiegoś budynku i po chwili znika w miejscu „gdzieś tam”. Karou od zawsze zastanawiała jej przeszłość. Długie godziny spędzane w innym wymiarze, w sklepiku Dealera Marzeń spędzała na rozmyślaniu. Wszystko w jej życiu stanowiło dla niej zagadkę. Z pewnością nie była typową nastolatką. Płynnie mówiła kilkoma językami, nie tylko ziemskimi, miała intensywnie niebieskie włosy, których nie farbowała, a na ciele dziwne tatuaże i blizny. Prowadziła podwójne życie. Jedno spędzała w Pradze jako młoda utalentowana artystka, ucząca się w szkole plastycznej. W jej szkicownikach pełno było potworów nie z tej ziemi. Jedynie Karou wie, że nie są jedynie wytworem jej wyobraźni. W świecie za tajemniczymi drzwiami stanowią jej rodzinę i wsparcie. To dla nich często przemieszcza się po świecie przez magiczny portal, wykonując dziwne zlecenia. Jej życie stanowi zagadkę, ale kiedy na drzwiach na całym świecie zaczynają pojawiać się wypalone śladu dłoni, pytań przybywa. Kim jest piękna istota, która przykuwa uwagę Karou? Dopiero się poznali, a ona ma wrażenie, że zna te tygrysie oczy od zawsze…
            „Córka dymu i kości” to jedna z tych powieści o których wszyscy mówią, a ja jeszcze nie miałam okazji przeczytać. Do teraz. I bardzo żałuję, że dopiero teraz, bo nie jest to typowa historia, jakich pełno na rynku. Ta wykracza poza wszystkie dotychczasowe szablony. Pełna tajemnic, mroku. Wciągająca i intrygująca. Nie mogłam się oderwać, a godziny przy niej spędzone minęły zbyt szybko.

Dawno, dawno temu anioł konał we mgle. Diablica uklękła nad nim i się uśmiechnęła.”

            Autorka wykreowała w tej powieści zupełnie nowy świat, pełen mitycznych istot, budzących zarówno strach, jak i podziw. Dawno już nie czytałam takiej powieści fantasy. Wszystkie elementy były dopracowane, a autorka opisała wiele szczegółów, dzięki czemu łatwiej wkroczyłam w wykreowany przez nią świat. Zgłębiając się w tę historię czułam wkład włożony w tę powieść. Nic nie było przypadkowe. Każda akcja odbywała się tak, jak powinna, powoli kierując moje myśli na odpowiedzi, których szukała bohaterka. W książce pełno było akcji. Aż wrzało od co raz to nowych zaskakujących wydarzeń. Nie było czasu na nudę. Wrzało również od emocji. Postacie, również dopracowane, budziły zarówno sympatię, jak i niechęć czy złość. W pełni zaangażowałam się w wydarzenia, kibicując moim ulubieńcom i tak jak oni, kipiąc od wszystkich tych pytań. Autorka potrafi przyciągnąć uwagę czytelnika, nie pozwalając mu oderwać się ani na chwilę.

„-Przysięgam, że z dnia na dzień nienawidzę ludzi coraz bardziej. Wszyscy mnie wkurzają. Jeśli teraz tak jest, to co ze mną będzie, gdy się zestarzeję ? - Będziesz wredną starą babcią, która strzela z wiatrówki do dzieci na ulicy. - Nie. Wiatrówka tylko je rozdrażni. Kupię sobie kuszę. Albo bazookę.”

            W powieści pełno było także ironii i humoru. Podczas czytania często się śmiałam, obdarzając bohaterów co raz większą sympatią. Każdy z nich był osobą z charakterem, dzięki czemu ich dialogi były jednym z moich ulubionych aspektów książki. Obracanie wszystkiego w żart było dla Karou swego rodzaju ucieczką od przytłaczającej ją rzeczywistości. Chwilami nie radziła sobie ze stałą niepewnością i niewiedzą. Stale szukała bliskiej osoby, która wspierałaby ją w trudnych chwilach. Niepowodzenia zahartowały ją, utworzyła wokół siebie swego rodzaju barierę ochronną. Nie chciała zostać zraniona. Nie przyznała się do tego nikomu i na co dzień ubierała maskę ironii i sarkazmu.

„ten świat nie znał wojny, bo żaden świat nie potrzebuje tak potwornych, zabójczych rzeczy”

            Bohaterowie byli idealistami. Starali się zakończyć toczącą się wojnę. Byli świadomi jej niszczycielskiej siły. Doświadczyli jej bólu na własnej skórze. Pochodzili z przeciwnych stron konfliktu, ale swoim nastawieniem chcieli przekonać innych do pokoju. Wojna często rozdziela bliskich sobie ludzi. Tak też było i w tym przypadku. Ich uczucie nie wystarczyło, aby zatrzymać siłę, jaką jest nienawiść.

„To cecha potworów, że same się tak nie postrzegają. Pewien smok, który grasował w wiosce i pożerał dziewice, gdy usłyszał krzyk: „Potwór!” obejrzał się za siebie”

            Książka ta uświadomiła mi, że każdy z nas jest inny i trzeba umieć to zaakceptować. Ważnym jej elementem było bycie sobą i samoświadomość. Wielu z nas często udaje kogoś, kim nie jest lub stara się być kimś innym by sprostać czyimś oczekiwaniom. Tak też było z bohaterami. Wszystko przez co przeszli zmieniło ich w nieodwracalny sposób. Przez całe swoje życie starali się dowiedzieć kim naprawdę są. Zagubieni w pędzącym świecie szukali samych siebie. Nie wszystkim się to udało. Niektórych przeszłość i nieporozumienia przerosły i nie sprostali swoim zadaniom. Nie poddawali się jednak. Uparcie walczyli o swoją godność i miłość.
            „Córka dymu i kości” to powieść niezwykła. Przykuwa uwagę i uczy. Ukazuje dwoje ludzi, z pozoru zupełnie odmiennych, którzy w walce o swoje uczucia przeciwstawiają się przeznaczeniu. Czytając tę książkę, przywiązałam się do nich i z żalem ją kończyłam. Z pewnością wielu z Was już ją czytało i ma podobne odczucie. Tym, którzy jeszcze tego nie zrobili zalecam jak najszybciej po nią sięgnąć, abyście i wy mogli wkroczyć w świat Karou i Akivy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz