środa, 1 stycznia 2014

Podsumowanie 2013 :)

Na początek jeszcze szybkie podsumowanie grudnia, czyli stosik:


Od góry:
- "Papierowe miasta" John Green- książka, której po prostu nie mogłam się doczekać i w końcu się doczekałam ;) właśnie czytam
- "Poszukiwania" Nora Roberts- jeden z moich prezentów świątecznych; szykuje się ciekawe połączenie powieści obyczajowej z kryminałem
- "Ostatnia spowiedź. Tom I" Nina Reichter- książka nie z tego miesiąca, ale przez moje zaniedbanie nie ukazała się wcześniej; naprawdę polecam (moja recenzja tutaj)
- "Niezbędnik obserwatorów gwiazd" Matthew Quick- długo oczekiwana "świeżynka" trafiła do mnie przypadkiem, ale jednym z tych bardzo pozytywnych ;)
- "Żółte ptaki" Kevin Powers- uznana za jedną z najlepszych książek tego roku, wywołała na mnie piorunujące wrażenie, o czym będziecie się mogli przekonać z recenzji, która mam nadzieję już niedługo
- "Złodziejka książek" Markus Zusak- niedługo premiera filmu, więc to doskonała okazja, by nareszcie ją przeczytać, choć tak długo to odkładałam; już nie mogę się doczekać :)

Jak widać dla mnie 2013 zakończył się bardzo miłym, książkowym akcentem. Jak było u Was?

2013 był dla mnie wyjątkowo zapracowany, ale także pełen książkowych wyzwań i nie tylko. Jestem z Wami od maja i chciałabym Wam teraz podziękować za to, że tu jesteście. Gdyby nie Wasza obecność już dawno bym się poddała. A tak miałam okazję przez ten rok dzielić się z Wami tym, co udało mi się przeczytać. W ciągu tego roku przeczytałam 68 książek, co nie jest może rekordem, ale najgorszym wynikiem, też nie. To ile w tym roku zebrałam książek trudno zliczyć, wspomnę tylko, że 2013 obfitował dla mnie w wiele ciekawych zakupów. Miałam także okazję odwiedzić targi książkowe w Warszawie i Krakowie po raz pierwszy, ale z pewnością nie ostatni. 

 Ostatnio było tu dość cicho, co jest całkowicie moją winą. Moim postanowieniem na ten rok będzie więc poprawa. Mam nadzieję, że mi w tym pomożecie.  Życzę Wam wszystkim, aby ten rok był dla Was jeszcze lepszy niż ten poprzedni, bez względu na Wasze noworoczne postanowienia. Trzymajcie się ciepło!

poniedziałek, 30 grudnia 2013

"Ostatnia spowiedź. Tom I" Nina Reichter



Wiem, że dłuugo mnie nie było, ale na swoje usprawiedliwienie mam tylko tyle: szkoła. Co prawda, już od tygodnia ferie, ale po prostu nie miałam weny :/ Dzisiaj powracam z recenzją wspaniałej książki, zapraszam :)



            Ally to młoda, piękna dziewczyna z bogatej rodziny. Niedługo ma rozpocząć studia prawnicze w Lyonie i wraca właśnie z wakacji w rodzinnych Stanach. Jej samolot ma opóźnienie, więc Ally nie zdąża na kolejny samolot i zmuszona jest spędzić noc na lotnisku. Spotyka tam przystojnego Bradina, który dotrzymuje jej towarzystwa i okazuje się, że ma z nią świetny kontakt.  Niestety noc się kończy, a każde z nich musi podążyć w swoją stronę. Jednak na szczęście to nie koniec ich znajomości i oboje nawiązują kontakt na odległość. Wszystko idzie w dobrym kierunku. Jest tylko pewien problem: Ally nadal uwiązana jest w beznadziejny związek, a na dodatek nie ma pojęcia, że Bradin jest popularnym rockamanem, podbijającym serca tysięcy nastolatek. Czy odnajdzie się w świecie Bradina- okrutnym świecie show-biznesu, gdzie nie ma miejsca na prywatność?
            "Ostatnia spowiedź" to naprawdę wspaniała książka, budząca różne emocje, zarówno te negatywne, jak i pozytywne. Z początku byłam w stosunku do niej raczej sceptyczna- słyszałam dużo pełnych zachwytu opinii, które wspominały jednak, że historia ta powstała na postawie popularnego kiedyś zespołu Tokio Hotel. Osobiście nie znam ich dobrze, pamiętam jedynie, że swego czasu było o nich głośno. Nie były to moje klimaty. Jednak kiedy zaczęłam czytać spróbowałam zapomnieć o tym i po prostu zająć się książką. I się udało! Nie żałuję, bo przyniosła mi wiele emocji i z pewnością długo jej nie zapomnę.
            A skoro już jestem przy emocjach to naprawdę było ich wiele. Niemal nie było sceny, która nie wywołałaby jakichkolwiek emocji. Z każdą stroną co raz bardziej wciągałam się w opowieść, w pewnym momencie nie było już odwrotu. Chwilami nie mogłam usiedzieć na miejscu, gdy targały mną tak skrajne uczucia. Od podniecenia, miłości, rozbawienia do złości, frustracji, smutku i irytacji- często odbywałam tę podróż. Ta książka naprawdę pozytywnie mnie zmęczyła. Śmiałam się, płakałam i zagryzałam zęby. Zdecydowanie za bardzo na mnie oddziaływała.
            Nie mogłam się oderwać! Każda przerwa w czytaniu, była jedynie fizyczna, bo myślami wciąż byłam z Bradinem i Ally. Ich opowieść całkowicie mnie zauroczyła. Chciałam po prostu być na miejscu bohaterów, bo mimo że miewali również złe chwile ich relacje napełniały mnie tak pozytywną energią, że nigdy nie miałam dość. Każda strona tej opowieści nasycona jest czułością, delikatnością i uwielbieniem. Która z nas, dziewczyny, nie chciałaby być tak kochaną? Chyba każda w głębi duszy pragnie właśnie takiego uczucia. Całkowicie spontanicznego, które nie powinno mieć racji bytu, ale mimo wszystko istnieje i ma się niezwykle dobrze. Takiego, które zapewnia nam całkowite bezpieczeństwo, sprawia, że możemy znacznie więcej. Wszyscy mówią, że "miłość uskrzydla", ale nigdy w to nie wierzyłam, aż do teraz.
            "Ostania spowiedź" dała mi mnóstwo pozytywnej energii. Napełniła mnie nadzieją, że marzenia się spełniają, jeśli tylko mocno o nie zawalczymy. Tak naprawdę nie ma przeszkód, których nie można pokonać, potrzebni są jednak odpowiedni ludzie, aby nas do tego przekonać. I o tym przede wszystkim była ta książka. Nie o cukierkowym romansie z pierwszych stron gazet a o skomplikowanych relacjach między bliskimi sobie ludźmi, które są w życiu tak ważne. Opowieść ta pokazuje, że samotnie nie dojdziemy za daleko. Nasza siła tkwi w ludziach, którymi się otaczamy. O dobrym ich doborze. Autorka pokazuje, że jednak mamy władzę nad swoim życiem. Decyzje, które podejmujemy w życiu, nie zawsze są dobre. Często się mylimy, ale to normalne. Nienormalne jest poddanie się, uznanie, że nie mamy nad własnym życiem kontroli. To nieprawda. Powinniśmy walczyć o swoje szczęście i marzenia. Bo możemy.
            Autorka zadbała także o podkład muzyczny. Na stronach książki odnajdziemy we właściwych momentach tytuły piosenek, które według pani Reichter idealnie wkomponują się w Wasz nastrój. "Ostatnia spowiedź" to przecież opowieść o rockmanie, więc muzyki nie mogło zabraknąć. Według mnie to jeden z plusów książki, głównie za inwencję. Nie dość, że autorka zadbała, by historia była sama w sobie wspaniałą przygodą, to dodatkowo zaproponowała czytelnikom odpowiedni nastrój w postaci muzyki. Do tej pory się z tym jeszcze nie spotkałam, ale z pewnością stanowi to ciekawy dodatek do lektury.
            "Ostatnia spowiedź" to klimatyczna opowieść, która z pewnością całkowicie Was pochłonie. Wspaniali bohaterowie pozostaną na długo w Waszej pamięci, bo każdy z nich jest inny i niepowtarzalny, w pełni dopracowany i niepozostający wobec czytelnika obojętnym. Pokochacie ich lub znienawidzicie, to zależy od Was, musicie tylko przeczytać. Naprawdę polecam i z niecierpliwością czekam na kolejny tom.


niedziela, 1 grudnia 2013

Podsumowanie listopada :)

Listopad był dla mnie miesiącem skrajności. Początek miesiąca obfitował w recenzje, a mniej więcej od jego połowy zaczęło się psuć. Przez kilka tygodni nie było już recenzji, za co ogromnie przepraszam, zamierzam to jak najszybciej zmienić. Jak wiecie od jakiegoś czasu zapowiadam już konkurs i wszystko jest już gotowe, ale pojawi się dopiero za tydzień :) Dzisiaj chciałam się jednak pochwalić moim stosem:
Co my tu mamy (od góry):
- "Nieziemska" i "Anielska" Cynthii Hand - obie już czytałam i ogromnie mi się podobały, moja recenzja "Anielskiej" tutaj
- "Anna i pocałunek w Paryżu" Stephanie Perkins - kolejna, przeczytana już przeze mnie książka, zakochałam się przez nią w Paryżu, naprawdę polecam :) moja recenzja tutaj
- "Blask nocy" Andrea Cremer - druga część wciągającej powieści "Blask nocy" (moja recenzja tutaj), którą niedawno miałam okazję czytać
- "Wędrówka przez sen" Josephine  Angelini - druga część "Spętani przez bogów", która ogromnie przypadła mi do gustu - trochę romansu i trochę mitologii :)
- "Przez ciebie" Emily Hainsworth - jeszcze nie czytałam, ale już się nie mogę doczekać. Ktoś z Was czytał? :)
- "Lolita" Vladimir Nabokov - trochę kontrowersyjna klasyka, czyli to, co przyciąga mnie najbardziej
- "Duma i uprzedzenie" Jane Austen - mam wrażenie, że czytał ją każdy za wyjątkiem mnie, więc muszę to jak najszybciej zmienić :)

Jak widać ten stos został prawie w całości opanowany przez różnego rodzaju romanse, na swoją obronę mam jedynie fakt, że pomiędzy ambitniejszymi książkami muszę mieć coś "lżejszego" jako przerywnik. A wyznaję zasadę, że dobry romans nie jest zły :) Poza tym w tym miesiącu udało mi się przeczytać kolejną książek z listy 100 książek BBC - był to "Wielki Gatsby" F. Scotta Fitzgeralda. Mam nadzieję, że już wkrótce pojawi się recenzja.
Na dzisiaj to tyle, miłego czytania!

niedziela, 17 listopada 2013

"Świat według reportera. USA." Piotr Kraśko

            Piotr Kraśko to znany wszystkim prezenter i dziennikarz telewizyjny. Jest on autorem wielu książek dotyczących konkretnych wydarzeń ze świata lub kraju, a także jego podróży. Seria "Świat według reportera" to seria książek (książeczek) stanowiących zapis jego wizyt na różnych kontynentach.
            Wcześniej użyłam słowa "książeczki" a to z powodu ich niewielkiej objętości - format raczej kieszonkowy, nie przekraczają stu stron. Jak dla mnie to ogromny minus, choć dla osób, które nie lubią się zaczytywać może to być znaczne ułatwienie. Nie do końca można to także nazwać książką podróżniczą. Jest to raczej zapis anegdot i ciekawostek, o tyle ciekawszych od tych, które można znaleźć w internecie, że opisuje je chwilami dość subiektywnie, na bazie własnych doświadczeń a nie suchych faktów. Dowodzi to, że traktuje swój zawód bardzo poważnie, bo bycie dziennikarzem to nie tylko pisanie reportaży, wywiadów, czy uśmiechanie się do kamer, jak to niektórzy uważają. Dziennikarstwo to raczej sposób na życie. Jeśli chcesz być w tym naprawdę dobry musisz dać z siebie wszystko.
            Myślę, że tak właśnie robi Kraśko. Dużo podróżuje i swoje wiadomości wzbogaca realną wiedzą i świadomością. Poznaje miejsca i ludzi, prawdy szuka u źródeł. Rozmawia z ludźmi bezpośrednio zaangażowanymi w sprawy, poznaje ich sposób widzenia problemów. Z powyższej książki dowiedziałam się wiele na temat Stanów Zjednoczonych, choć to raczej zbyt szerokie określenie, bo pan Piotr jedynie "muska" ten rozległy temat. Podczas czytania książki miałam okazję poznać trochę bliżej mentalność mieszkańców Teksasu, dowiedzieć się kilka cennych rzeczy na temat więzienia w Guantanamo, historii voodoo i katastrofie w Nowym Orleanie.
            W pewien sposób użyte na okładce stwierdzenie, że dzięki tej książce poznacie "Amerykę, jakiej nie znajdziecie w przewodnikach" jest prawdziwe. Bo to po prostu nie jest przewodnik. Jak juz mówiłam to zbiór jego myśli i odczuć na temat tego miejsca. To także duża dawka historii. Dziennikarz przytacza wiele faktów historycznych, przywołuje ciekawostki o kilku prezydentach USA, zaznajamia nas z historią voodoo i wprowadza nas w postęp prac przy budowie ogromnego pomnika Szalonego Konia. Dowiecie się także o mało znanym wkładzie Indian w wynik wojny secesyjnej, ranczu George'a Busha w Teksasie i usługach jakie oferują rządowe samoloty i Secret Service. Poznacie także Megan - dobrze trzymającą się staruszkę, które świetnie radzi sobie z rewolwerem i nie stroni od szczerych rozmów.
            Ogólnie rzecz biorąc, "ŚwR. USA" to nie kompletny niewypał, ale też nie do końca to, czego się spodziewałam. Jednak zawód spotkał mnie gdy zobaczyłam zamieszczone w powyższej pozycji zdjęcia. To bardzo obniżyło moją ocenę - żadne zdjęcie nie było zrobione przez ekipę Piotra Kraśki, a już tym bardziej przez niego samego. Czasami miałam wręcz wrażenie, że niektóre z nich mogłabym znaleźć w internecie. Może nie jest to książka podróżnicza, ale myślę, że zdjęcia byłyby dowodem jego autentycznego uczestnictwa w opisanych wydarzeniach. Tutaj jednak zamieszczone zdjęcia odebrałam raczej jako sposób na sztuczne zapełnienie stron, bo gdyby odjąć od tych 94 strony ze zdjęciami wyszłoby tego naprawdę niewiele.

            Pomijając ten niefortunny aspekt, przyznaję, że to godna uwagi pozycja. Raczej dla osób chcących mieć nie tylko wiadomości turystyczne o kraju, ale także znać kilka ciekawostek i mieć pojęcie o jego historii. W tym celu ta książka sprawdza się naprawdę dobrze. Myślę, że łatwo byłoby się domyślić, że autorem książki jest mężczyzna. W przeciwieństwie do książek pisanych przez kobiety nie jest to zapis ich przeżyć z wizyty w danym kraju a zbiór faktów i ciekawostek - typowe, praktyczne, męskie podejście do tematu. Aspektem, który z pewnością przyciąga jest cena, w przeciwieństwie do większości książek na rynku, których jest często bardzo wysoka, tutaj mamy przystępną kwotę, która, moim zdaniem, idealnie oddaje rzeczywistą wartość pozycji.

I jeszcze małe ogłoszenie parafialne: jak widać w tym tygodniu tylko jedna recenzja, a to dlatego, że w szkole zwariowali, w tym tygodniu mam dwie olimpiady i cały weekend spędziłam w książkach :/ Jak wiecie, zapowiedziałam konkurs, kiedy liczba wyświetleń osiągnie 1000 wejść. Mam nadzieję, że stanie się to już w tym tygodniu, ale konkurs rozpocznie się dopiero za tydzień. 
To chyba tyle na dziś, pozdrawiam serdecznie! :)

poniedziałek, 11 listopada 2013

"Portrety ze słów" Sergiusz Torwan

            Poznajcie Zenka, Anielę, Aleksandra, Maksa, profesora Mitryngę i bezimiennego funkcjonariusza SB. Zenek jest bezdomnym inteligentem. Jego życie toczy się gdzieś na peryferiach cywilizowanego świata, wśród znalezionego w śmietnikach jedzenia i książek. Jest także Aniela, stara panna, która nie może zrozumieć, dlaczego ludzie wyrzucają naprawdę przydatne rzeczy. Zbiera je więc, bo może kiedyś się przydadzą, tak jak worek z pieniędzmi, pozostawiony przez nią na "później". Aleksander to stary wilk morski, na zmianę bohater i zdrajca Związku Radzieckiego.  Maks planuje ostatni napad, marzy mu się emerytura. Mitrynga to profesor o dwóch twarzach, weteran walk polsko-ukraińskich i ceniony mędrzec, który musi zmierzyć się ze swoją przeszłością. Aż w końcu szpicel z II wojny światowej, przed którym nie ma już żadnej przeszłości.
            "Portrety ze słów" to zbiór sześciu opowieści. Sergiusz Torwan prezentuje nam tutaj galerię sugestywnych postaci. Autor kreuje każdą z nich z niezwykłym pietyzmem, nic nie jest u niego przypadkowe. Umiejętnie posługuje się sarkazmem i cynizmem. W niektórych momentach powściąga emocje, aby skupić naszą uwagę. Nie wchodzi w bezpośrednie reakcje z bohaterami, traktuje ich chłodno, z odległości studiuje zachowania i ocenia. Z rzadka wplata swoje cyniczne komentarze, jednak w większości przypadków to nam pozostawia rolę komentatorów. Zmusza nas do oceny postaci i niczego nam nie ułatwia.
            Pokazuje nam, jak trudna potrafi być walka z przeszłością, że czasem po prostu nie możemy od niej uciec. Nieważne jak szybko byśmy uciekali i jak starannie zacierali swoje ślady i tak prędzej, czy później nas dopadnie. I nie będzie pytać o ostatnie życzenia, a tym bardziej o jakiekolwiek wytłumaczenia. Każdy z nas jest kowalem własnego losu i całkowicie za niego odpowiada. Musimy mieć świadomość, że wszystko, co zrobimy będzie zapamiętane, a niektórzy ludzie potrafią niezwykle długo chować urazę.
            Autor obraca się tu także w czasach powojennych i pokomunistycznych, kiedy nie wszystkie grzechy zostały jeszcze odpuszczone. Dawne krzywdy nie zostały wybaczone, a uprzedzenia- zapomniane. Niektórych rzeczy nie da się odkręcić i po prostu o nich zapomnieć. Tak samo jak nie można ukryć niektórych cech charakteru i całkowicie porzucić dawnych przyzwyczajeń. Możemy próbować ją ukryć, ale prędzej czy później wyjdzie na wierzch i zniszczy cały nasz skrzętnie przygotowywany kamuflaż. W pewnym momencie życia z niektórych ludzi uwalnia się dawna bestia. Przez wiele lat uśpiona, ale wciąż czujna, czekała na chwilę, by znów się uaktywnić. Mam wrażenie, że autor chce nam udowodnić, że ludzie tak naprawdę nie mogą się zmienić. Możemy próbować; udawać kogoś, kim nie jesteśmy, ale tak naprawdę na dłuższą metę nie możemy oszukać samych siebie.

            Myślę, że to jest właśnie głównym, dość pesymistycznym, przesłaniem Sergiusza Torwana: że ludzie nie mogą się zmienić. Powoli, jednak konsekwentnie, odbiera nam jakiekolwiek wątpliwości. Ukazuje przed nami prawdziwą naturę człowieka. Istoty egoistycznej, zawistnej, pamiętliwe i żądnej zemsty. Autor ostro krytykuje także tych, którzy darowali sobie życie. Przestali się starać, już nie żyją, a wegetują. Potępia ludzkie wady, jednak zdaje sobie sprawę, że tacy już po prostu jesteśmy. Niedoskonali.

niedziela, 10 listopada 2013

"BZRK" Michael Grant

            Wraz z rozwojem nanotechnologii zaczynają pojawiać się różne pomysły na jej wykorzystywanie. Są tacy, którzy chcą ją wykorzystać, by na świecie nie było wojen, zazdrości i nienawiści. Według nich cała populacja miałaby być jednym wielkim organizmem. By to osiągnąć, chcą manipulować ludzkimi umysłami, zabrać im wolną wolę. Są też tacy, którzy chcą bronić wolności. Te dwie grupy walczą o dominację nad technologią. Jednak nie jest to typowa walka, bo toczy się ona w nas. Bezpośrednio w naszym mózgu. Ofiarami stają się zwykli ludzie, mający posłużyć jedynie za pola bitew. Gdy w wyniku manipulacji ginie Grey McLure i jego syn - właściciel i następca firmy dysponującej nanotechnologią, Sadie McLure staje się ostatnią spadkobierczynią fortuny. Noah jest niczym niewyróżniającym się nastolatkiem, z ubogiej londyńskiej rodziny. Jego starszy brat w dziwnych okolicznościach trafił do zakładu psychiatrycznego. Oboje trafiają do tajnej organizacji BZRK, która próbuje powstrzymać dążenia do opanowania umysłów ludzi. Oboje będą musieli poświęcić swoje życie, by osiągnąć cel. Razem zawalczą o wolność i zemstę. Czy uda im się zachować zdrowy rozsądek nawet w ciemnych i przerażających czeluściach bebechów?
            "BZRK" to książka z pewnością nietypowa. Jest pełna mroku i akcji, nie pozwala o sobie zapomnieć. Brałam się za nią raczej z niechęcią, bo to w sumie nie mój ulubiony gatunek, ale w trakcie mnie do siebie przekonała. Wprost nie mogłam sie oderwać. Jednak czasami miałam ochotę odwrócić wzrok.
            Ta książka z pewnością nie jest przeznaczona dla ludzi o słabych nerwach. Pełno w niej scen dość drastycznych. Grant zabiera nas tu bowiem na pole bitwy. I to nie byle jakie, bo do bebechów. Czyli do naszego wnętrza. Często występujące opisy naszych narządów, mogą być nie lada gratką dla fanów biologii. Choć i laicy, jak na przykład ja, będą zaciekawieni. Bo widok ludzkich oczu, uszu, mózgu, czy skóry z poziomu pyłku kurzu jest po prostu fascynujący. Tę fascynację mogłam także wyczuć u pisarza. Były to opisy osoby, którą te sprawy naprawdę interesują. Jego entuzjazm udzielał się także mnie, dlatego na każdą wizytę we wnętrznościach czekałam z niecierpliwością. Jednak jak już mówiłam, czasami nie były to przyjemne opisy. Czasami były to widoki nużeńców, roztoczy i gigantycznych rozmiarów pcheł. Brr. Ale drastycznych scen nie brakowało także poza bebechami. Te były chyba nawet bardziej sugestywne i odrażające. Sceny topiących się ciał, odcinanych kończyn, czy krwawych strzelanin były tu dość częstym widokiem.
            Nie lubicie takich klimatów? Nie zrażajcie się, ja też nie jestem ich fanką, a mimo wszystko ta książka przypadła mi do gustu. Bo mimo wszystko głównym elementem nie były walki i strzelaniny. "BZRK" to oprócz tego książka pełna pytań i niekonwencjonalnych odpowiedzi. Pytań o wolność, o sposoby dążenia do niej, o granice naszej moralności. Bohaterowie zadawali je sobie, a każde z nich dawało nam inną odpowiedź. Jedni uważali, że wolność jest wartością nadrzędną i warto dla niej zrobić wszystko. Nie zawahali się zabić, kiedy mieli taką możliwość. Z zimną krwią unosili pistolet i po prostu strzelali. Wiele ludzkich żyć nie miało dla nich większego znaczenia, byli po prostu kolejnym krokiem w drodze ku wygranej. Innym zabijanie nie przychodziło z taką łatwością. Często przed każdą akcją musieli stoczyć nawet trudniejszą walkę- z samymi sobą. Czy mieli prawo, by decydować o czyimś życiu; oceniać, kiedy sami nie byli idealni?
            "BZRK" jest także pełne cynizmu i ironii. Bohaterowie są niezwykle wyraziści, a ich kwestie często powodowały mój uśmiech. Potrafili zawalczyć o swoje i nie pozwalali sobą manipulować. Mieli swoje dziwactwa i odchyły, ale także dumę i własne cele. To wszystko składało się na ich barwne charaktery, które z fascynacją odkrywałam. Zmieniali się na moich oczach i teraz wielu z nich mogę przyporządkować konkretne cechy. Znam ich bardzo dobrze, ale wiem, że nadal mogą mnie czymś zaskoczyć.

            I z pewnością to zrobią. Dlatego nie mogę się już doczekać kolejnej części. Wprost uwielbiam ten wzrost adrenaliny przy każdym zwrocie akcji; każde skrzywienie przy kolejnym morderstwie i burzę mózgów, kiedy szukam dobrego rozwiązania. "BZRK" zdecydowanie polecam i ostrzegam: naprawdę wciąga.

niedziela, 3 listopada 2013

Akcja Zaksiążkuj nazwę bloga! i zapowiedź konkursu :)

Zaksiążkuj nazwę bloga! to blogowa akcja, która jakiś czas temu pojawiła się w blogosferze. Zaciekawiła mnie więc biorę się za księgowanie. TAG: Zaksiążkuj nazwę bloga!
Zasady:
Dobierz książkę do każdej litery nazwy twojego bloga. Jaką? Taką, która zapadła ci w pamięć, ulubioną, znienawidzoną, co tylko przyjdzie ci do głowy.
Nazwa mojego bloga: Restless soul
No to do dzieła! :)

R Raven's Gate - "Krucze wrota" niezwykle wciągająca opowieść, którą czytałam już bardzo dawno, ale mam ochotę niedługo odświeżyć. Polecam!
E Enklawa - postapokaliptyczny thriller, zapadła mi w pamięć, a wkrótce wezmę się za drugą część: "Patrol"
S Szeptem - powieść młodzieżowa z wątkiem kryminalnym, wciągająca i zaskakująca, moja recenzja tutaj
T The Fault in Our Stars - moja naj, naj, naj <3 nikomu już jej chyba nie trzeba przedstawiać, po prostu cudowna! moja recenzja tutaj
L Legenda - seria, którą bardzo chcę przeczytać; pierwsza część, "Rebeliant" pojawiła się w moim październikowym stosie, co oznacza, że niedługo będę mogła ją przeczytać
E Ever pierwsza część serii, którą czytałam już dość dawno temu, niedługo przeczytam trzecią część :)
S Shatter me - "Dotyk Julii" była pierwsza i to nawet dwa razy: pierwsza recenzja, jaka pojawiła się na tym blogu i jedna z pierwszych, jakie przeczytałam w całości po angielsku
S Shiver - "Drżenie" nie mogłam jej pominąć, jedna z moich najukochańszych, ale co dziwne nie mam jej w swojej biblioteczce, ani nie czytałam jej kontynuacji, tę czytałam już około trzech razy. Muszę to zmienić!

S Saga księżycowa - (zdecydowanie za dużo tych "s" :)) na razie przeczytałam jedynie część pierwszą, ale wkrótce biorę się za kolejną, już wiem, że będzie dobra, recenzja "Cinder" tutaj
O Olśnienie - kiedyś bardzo chciałam ją przeczytać, zachwyciła mnie opisem, okładką... a potem ją przeczytałam i czar prysł :/ a szkoda
U Ulisses More - seria książek, którymi zaczytywałam się jeszcze jakieś 4/5 lat temu, dobrze je wspominam 
L Lustrzane odbicie - książka, która czeka na mojej półce już od dłuższego czasu, ponieważ jest zbyt długa jak na rok szkolny, od autorki "Żony podróżnika w czasie" (recenzja tutaj) -książki, którą naprawdę pokochałam :)

To by było na tyle w tym tygodniu, niestety. Czas wracać do szarej rzeczywistości. Ale zanim to nastąpi chciałam Wam przekazać, że gdy dobijemy do 1000 wyświetleń, odbędzie się konkurs! Jeszcze nie wiem, co będzie nagrodą, ale z pewnością będzie to jakaś ciekawa książka z mojej biblioteczki :) A więc do dzieła i do zobaczenia za tydzień!