Poznajcie Zenka, Anielę, Aleksandra, Maksa, profesora
Mitryngę i bezimiennego funkcjonariusza SB. Zenek jest bezdomnym inteligentem.
Jego życie toczy się gdzieś na peryferiach cywilizowanego świata, wśród
znalezionego w śmietnikach jedzenia i książek. Jest także Aniela, stara panna,
która nie może zrozumieć, dlaczego ludzie wyrzucają naprawdę przydatne rzeczy.
Zbiera je więc, bo może kiedyś się przydadzą, tak jak worek z pieniędzmi, pozostawiony
przez nią na "później". Aleksander to stary wilk morski, na zmianę
bohater i zdrajca Związku Radzieckiego.
Maks planuje ostatni napad, marzy mu się emerytura. Mitrynga to profesor
o dwóch twarzach, weteran walk polsko-ukraińskich i ceniony mędrzec, który musi
zmierzyć się ze swoją przeszłością. Aż w końcu szpicel z II wojny światowej,
przed którym nie ma już żadnej przeszłości.
"Portrety ze słów" to zbiór sześciu opowieści.
Sergiusz Torwan prezentuje nam tutaj galerię sugestywnych postaci. Autor kreuje
każdą z nich z niezwykłym pietyzmem, nic nie jest u niego przypadkowe.
Umiejętnie posługuje się sarkazmem i cynizmem. W niektórych momentach powściąga
emocje, aby skupić naszą uwagę. Nie wchodzi w bezpośrednie reakcje z bohaterami,
traktuje ich chłodno, z odległości studiuje zachowania i ocenia. Z rzadka
wplata swoje cyniczne komentarze, jednak w większości przypadków to nam
pozostawia rolę komentatorów. Zmusza nas do oceny postaci i niczego nam nie
ułatwia.
Pokazuje nam, jak trudna potrafi być walka z
przeszłością, że czasem po prostu nie możemy od niej uciec. Nieważne jak szybko
byśmy uciekali i jak starannie zacierali swoje ślady i tak prędzej, czy później
nas dopadnie. I nie będzie pytać o ostatnie życzenia, a tym bardziej o
jakiekolwiek wytłumaczenia. Każdy z nas jest kowalem własnego losu i całkowicie
za niego odpowiada. Musimy mieć świadomość, że wszystko, co zrobimy będzie
zapamiętane, a niektórzy ludzie potrafią niezwykle długo chować urazę.
Autor obraca się tu także w czasach powojennych i pokomunistycznych,
kiedy nie wszystkie grzechy zostały jeszcze odpuszczone. Dawne krzywdy nie
zostały wybaczone, a uprzedzenia- zapomniane. Niektórych rzeczy nie da się
odkręcić i po prostu o nich zapomnieć. Tak samo jak nie można ukryć niektórych cech
charakteru i całkowicie porzucić dawnych przyzwyczajeń. Możemy próbować ją
ukryć, ale prędzej czy później wyjdzie na wierzch i zniszczy cały nasz
skrzętnie przygotowywany kamuflaż. W pewnym momencie życia z niektórych ludzi
uwalnia się dawna bestia. Przez wiele lat uśpiona, ale wciąż czujna, czekała na
chwilę, by znów się uaktywnić. Mam wrażenie, że autor chce nam udowodnić, że
ludzie tak naprawdę nie mogą się zmienić. Możemy próbować; udawać kogoś, kim
nie jesteśmy, ale tak naprawdę na dłuższą metę nie możemy oszukać samych
siebie.
Myślę, że to jest właśnie głównym, dość pesymistycznym,
przesłaniem Sergiusza Torwana: że ludzie nie mogą się zmienić. Powoli, jednak
konsekwentnie, odbiera nam jakiekolwiek wątpliwości. Ukazuje przed nami
prawdziwą naturę człowieka. Istoty egoistycznej, zawistnej, pamiętliwe i żądnej
zemsty. Autor ostro krytykuje także tych, którzy darowali sobie życie.
Przestali się starać, już nie żyją, a wegetują. Potępia ludzkie wady, jednak
zdaje sobie sprawę, że tacy już po prostu jesteśmy. Niedoskonali.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz