sobota, 21 września 2013

"Zawładnięci" Elana Johnson

            Violet żyje w Dobrych Ziemiach, gdzie na każdym kroku jest obserwowana przez nowoczesne identyfikatory i skanery. Władzę sprawują tam Ci-Od-Myślenia, którzy narzucają ludziom odpowiednie myśli i zachowania, a zadaniem obywateli jest jedynie podporządkować się do zasad i nie zadawać zbędnych pytań. Violet, która w dzieciństwie straciła ojca, a później matkę, zaczyna myśleć po swojemu. Razem ze swoim wieloletnim przyjacielem Zenem przestają stosować się do zasad i któregoś razu zostają przyłapani na gorącym uczynku. Chłopak, należący do Sił Specjalnych, unika zabrania do aresztu, ale Violet trafia do więzienia. Poznaje tam Jaga, buntownika ze Złych Ziem. Zostają razem skazani na przeniesienie do Wolności, stolicy dyrektoriatu. Postanawiają uciec, jednak z jakiegoś powodu władzom bardzo zależy na Violet i nie pozwolą jej tak łatwo zbiec. Ta wyprawa będzie dla niej o tyle trudniejsza, że będzie musiała odrzucić stare przyzwyczajenia i uprzedzenia oraz dokonać wielu wyborów. Czy dla miłości warto jest poświęcić wszystko?
            Jednym słowem o "Zawładniętych": WOW. Prawie wszystko mi się w tej książce podoba. Mam tylko kilka małych zastrzeżeń. Po pierwsze tłumaczenie. Pewnie ci z was, którym zdarza się czytać po angielsku rozumieją, co oznacza określenie 'babe'. Przyznaję, że nie mam pomysłu jak je przetłumaczyć na język polski, jednak użyte w książce "dziecino" po prostu mi nie pasowało. Po drugie pod koniec powieści wszystko się trochę pogmatwało i chwilami nie miałam pojęcia, co się dzieje.
            Jak już mówiłam, niewiele rzeczy mi sie nie podobało, więc teraz mogę przejść do mojej ulubionej części, czyli pozytywów. Po pierwsze - zakończenie. Sama nie wiem, co dokładnie czuję. Z jednej strony było dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Po przeczytaniu go na chwilę zaniemówiłam, potem błagałam żeby się okazało, że ta książka ma kontynuację. Gdy w końcu do mnie dotarło, że jednak nie, nie mogłam sie otrząsnąć. Ponure myśli chodziły za mną jeszcze przez cały dzień. Myślę, że jego fenomen tkwi w tym, że było takie bezpośrednie, autorka nie próbowała sprawić, żeby wszystko było nienaturalnie idealne. Było tak jak pewnie stałoby się w prawdziwym życiu. Bez happy end'ów. Bez zbędnych łez. Po prostu sucha, bezwzględna rzeczywistość. Niestety. Nie chcę wam psuć czytania tej książki (co, mam nadzieję, zrobicie), ale wystarczy, że powiem, że z takim zakończeniem nie spotkaliście się już dawno. Jest jednocześnie idealne i okropne, daje do myślenia i pozostawia wiele niedopowiedzeń.
            W "Zawładniętych" poruszonych jest kilka ważnych i kontrowersyjnych tematów. Pierwszym z nich jest wolność. Wszyscy się chyba zgadzamy, że jest czymś podstawowym i całkowicie niepodważalnym. Każdy człowiek powinien mieć prawo do własnych myśli, przekonań i postępowania według własnej woli. Zabieranie mu tego jest z pewnością złe. Ale spójrzmy na to z drugiej strony. Co, jeśli zamiast tego wpajane mu są dobre przyzwyczajenia? Jeśli zmusza się go do czynienia dobra? Do miłości wobec bliźnich, do ochrony środowiska, do poszanowania tego, co ma? Jeśli w ten sposób chroni się rodzaj ludzki. Może wtedy zabieranie im tego nie jest tak do końca złe? No właśnie teraz nie jesteśmy już tak do końca pewni. Ale co tak naprawdę oznacza dobro i zło? Czy te określenia naprawdę sie liczą? Czy nie można być równocześnie dobrym i złym? No właśnie. Ta książka stawia czytelnikowi wiele pytań, na które on nie zawsze może lub chce odpowiadać.

            "Zawładnięci" to książka niezwykła. Porusza ważne kwestie, a przy okazji zapewnia długie chwile rozrywki. Z pewnością pokochacie jej bohaterów bez względu na wasz wiek. Nie będziecie mogli się oderwać. To wspaniała lektura zarówno dla fanów akcji jak i wrażliwców.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz