środa, 12 czerwca 2013

Recenzja „Dziennik Helgi” Helga Weiss



Helga zaczyna pisać pamiętnik w 1938 roku. Ma wtedy 8 lat, mieszka z rodzicami w Pradze. Swoje spostrzeżenia zapisuje na kartkach szkolnego zeszytu. Jej rodzina, jak wiele innych, pada ofiarą prześladowań Żydów przez nazistów. Helga nie może już chodzić do normalnej szkoły, ani bawić się na placu zabaw z innymi dziećmi. Nie jest to jednak najgorszym, co ją spotka. Niedługo potem z rodzicami trafia do getta w Terezinie.

„Maluj, co widzisz”

Wszystko, co widzi, za radą ojca, opisuje i ilustruje. Po trzech latach, najpierw ojciec Helgi potem ona z matką, zostają przewiezieni do Auschwitz. Ojciec umiera tam lecz kobietom udaje się przeżyć zarówno pobyt w obozie jak i tułaczkę w ostatnich dniach wojny. Cudem uchodzą z życiem.
            „Dziennik Helgi” to niezwykle bezpośrednie i szczere świadectwo. Realia wojny pokazane oczami dziecka są naprawdę wstrząsające. Helga, będąc małą dziewczynką nie omijała zakazanych spraw, była ciekawa wszystkiego i skrzętnie to opisywała. Po powrocie do Pragi uzupełniła pamiętnik o najświeższe wspomnienia. Jest to więc autentyczna historia, napisana przez osobę osobiście zaangażowaną w wydarzenia.
            Autorka opisała to wszystko tak, że sprawia wrażenie dziejącego się w danej chwili, „na gorąco”. Wszystkie zdarzenia jeszcze bardziej przybierają na sile, uderzając w czytelnika z całym impetem. Fakt, że autorką pamiętnika była mała dziewczynka, sprawia także, że zdania nie są idealne stylistycznie i, można powiedzieć, „dziecinne”, co zauważyła także sama autorka. Mała Helga nie „bawiła się” w udziwnienia i sztuczne ubarwianie tekstów.
Książka ogromnie mi się podobała, jednak miałam kilka zastrzeżeń. Przede wszystkim wciąż miałam wrażenie, że zabrakło w tym wszystkim uczuć. Chwilami wydawało mi się, że wszystko opisywane jest przez kogoś obojętnego, niezaangażowanego w wydarzenia. Zwykła relacja. Spodziewałam się więcej emocji; strachu, niepokoju, a czuję niedosyt. Cieszy mnie natomiast fakt umieszczenia wywiadu z Helgą w książce. Wyjaśniał on wiele kwestii. Umożliwiał także poznanie losów Helgi po wojnie. Bo nic wtedy nie było tak, jak być powinno. Było wręcz przeciwnie. Wywiad stanowi niezbędne, moim zdaniem, uzupełnienie tej historii.
 Helga w swoim pamiętniku zawarła wiele faktów historycznych i dat, przez co mimowolnie dowiadujemy się wiele o samej wojnie. Wszystko przybiera bardziej realny charakter.

„Wiele już o tym napisano, dużo zapomniano, co nieco świadomie przemilczano, usunięto z pamięci.”

Same zdarzenia trudno objąć jednak rozumem. Mówi się o tym dużo, ale nadal nie wszystko. Temat wojny jest „tematem rzeką”. Powstało i z pewnością powstanie jeszcze wiele książek na jej temat, ale żadna z nich nie pozwoli do końca zrozumieć wszystkiego.

„Każda taka cyfra to czyjś los, czyjaś historia… Mój dziennik jest tylko jedną z nich.”

Wojna to naprawdę wielkie zło. Szczególnie dla dzieci. Helga jest tego najlepszym przykładem. Wojna zabrała jej dzieciństwo. Przerwała naukę, straciła przyjaciół, rodzinę. Dzisiaj większość jej rówieśników planuje z uśmiechem na ustach swoją przyszłość – chcą być lekarzami, nauczycielami, strażakami. Ona tego nie miała. Nie mogła mieć pewności czy przeżyje obecny dzień. Musiała szybko dorosnąć. Zbyt szybko. Tego jednak wymaga wojna – dorośnięcia i zapomnienia o tym, co dobre.
            „Dziennik Helgi” zmusił mnie do wielu refleksji. Utwierdziłam się w przekonaniu, że nienawiść ludzka nie ma granic, a najgorszym zagrożeniem dla człowieka jest drugi człowiek. Książkę serdecznie polecam wszystkim, których ciekawi II wojna światowa i chcieliby poznać jej inne aspekty. „Dziennik Helgi” to naprawdę wstrząsające świadectwo dziewczynki o życiu w obozach koncentracyjnych.


Co wy o niej myślicie?





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz