niedziela, 26 maja 2013

Najciekawsze zapowiedzi książkowe maj 2013

 

 Opiekunka grobów, Melissa Marr
W niezwykle spokojnym miasteczku Claysville dochodzi do brutalnego morderstwa. Maylene Barrow, kobieta pielęgnująca wszystkie cmentarze w mieście, zostaje znaleziona we własnej kuchni w kałuży krwi. Ale szeryf nie przeprowadza śledztwa.
Do Claysville przybywa Rebeka, przybrana wnuczka Maylene. Z lotniska odbiera ją Byron, syn przedsiębiorcy pogrzebowego, zakochany w niej bez pamięci. Obydwoje mają za sobą osiem lat życia poza miasteczkiem, unikania siebie i rozmów o wzajemnej miłości, obydwoje też odczuwają niezrozumiałą ulgę, wkraczając w granice Claysville.
Wydarzenia przyspieszają, zdarzają się kolejne brutalne napaści, a Rebeka i Byron zaczynają odkrywać, że ich miasteczko rządzone jest w myśl dość niezwykłych zasad. Dowiadują się też, że dziedzicznie przypadają im obojgu bardzo ważne funkcje, zapisane w dziwacznym kontrakcie sprzed 300 lat. Ona musi przejąć po zmarłej babci funkcję Opiekunki Grobów, a on - po ojcu - rolę Grabarza i jej opiekuna. Spokój i bezpieczeństwo Claysville zależą od tego, czy ta para wypełni swe role starannie.


Podwieczność, Brodi Ashton
Zeszłej wiosny Nikki Beckett zniknęła w podziemiu zwanym Podwiecznością. Teraz wróciła do swojego dawnego życia, do rodziny i chłopaka. Ma tylko sześć miesięcy na to, by pożegnać się, nim Podwieczność upomni się o nią – tym razem już na zawsze. Sześć miesięcy na to, aby znaleźć odkupienie, jeśli ono w ogóle istnieje.

Nikki pragnie spędzić te cenne miesiące, zapominając o podziemiu, a jednocześnie próbuje ponownie zbliżyć się do swojego chłopaka, Jacka, którego kocha najbardziej na świecie. Istnieje tylko jeden problem: Cole, który śledzi Nikki z Podwieczności aż na Powierzchnię. Cole chce przejąć tron w podziemiach i jest przekonany, że to Nikki jest kluczem do jego sukcesu. I zrobi wszystko, aby ją ściągnąć do podziemi, jako swoją królową.

Czas Nikki na powierzchni zbliża się ku końcowi, a jej sytuacja wymyka się spod kontroli. Dziewczyna pragnie znaleźć sposób na oszukanie losu i uniknięcie powrotu do Podwieczności, gdzie czeka ją nieśmiertelność u boku Cole'a...



Niewolnicy snów. Część 1, Dominika Budzińska
„Niewolnicy Snów” Dominiki Budzińskiej to pełna nieoczekiwanych zwrotów akcji i zaskakujących zdarzeń historia młodej dziewczyny, którą zaczynają nawiedzać dziwne sny i mrożące krew w żyłach koszmary. Jej dotychczas poukładany świat burzą nagłe zmiany, a wokół zaczynają dziać się rzeczy, których nie potrafi wytłumaczyć i zrozumieć. Pomagają jej nowi przyjaciele, a wśród nich tajemnicza Sofie i Scott, któremu przychodzi odegrać szczególną rolę w życiu młodej bohaterki. Okazuje się, że głęboko skrywana rodzinna tajemnica musi wreszcie wyjść na jaw, a kolejne sny stają się istotnym tropem w mozolnym dążeniu do odkrycia prawdy.











Król złodziei, Cornelia Funke
Dwaj bracia po śmierci matki uciekają przed swoją ciotką. Estera chciałaby zatrzymać tylko młodszego Bo, a starszego, Prospera, odesłać do szkoły z internatem. Chłopcy postanawiają zostać razem i wyruszają z Hamburga do odległej Wenecji miasta, które w opowieściach mamy jawiło się jako baśniowa kraina, pełna skrzydlatych lwów i rżących koni. Okazuje się, że magiczne miasto na wodzie jest gościnne nie tylko dla nich...














Odmieniec, Philippa Gregory

Siedemnastolet Izolda zostaje zamknięta w klasztorze, aby nie mogła dochodzić swoich praw do spadku po zmarłym ojcu. Kiedy zakonnice, nad którymi sprawuje pieczę jako przełożona, zaczynają lunatykować i zdradzać oznaki opapieża wyjaśnić sprawę. Luca i Izolda, zmuszeni stawić czoło największym lękom świata średniowiecznego – czarnej magii, wilkołakom, szaleństwu – rozpoczynają poszukiwania prawdy, swojego przeznaczenia, a także miłości. Pierwszy tom najnowszej serii autorki Kochanic króla.









A wy które książki zamierzacie przeczytać? A może niektóre już przeczytaliście?

*wszystkie opisy pochodzą z http://www.empik.com/

sobota, 25 maja 2013

Recenzja "Ciepłe ciała" Isaac Marion



 „Ciepłe ciała” to debiut literacki Isaaca Mariona, który, jak sam powtarza nie otrzymał żadnej nagrody, nie ma żony ani dzieci. Swoim talentem i pomysłem zdołał on jednak podbić serca wielu ludzi na całym świecie. Także moje.

            R to młody zombie z problemem egzystencjalnym. Ze względu na swoją wrażliwość wiedzie życie samotnika w tym, i tak opuszczonym, świecie. Podczas jednego z krwawych polowań R poznaje Julie – młodą buntowniczkę. Dziewczyna budzi w nim nieznane dotąd emocje, w skutek których zombie postępuje wbrew swojej naturze i ratuje ją. Ich spotkanie doprowadzi do zmian, jakich nikt się nie spodziewał.

„Ironia bycia zombie wynika z tego, że wszystko jest zabawne, ale nie możesz się uśmiechać, bo zgniły ci wargi.”

            Po kilku pierwszych stronach miałam wrażenie, że to coś w rodzaju „Wyspy żywych trupów”, a muszę przyznać, że nie lubię takich klimatów. Wiecie o co mi chodzi – fruwające, zgniłe kończyny, krew, móóóózgi… Postanowiłam to jednak przeczekać i stwierdzam, że naprawdę było warto, gdyż to, co nastąpiło potem znacznie przerosło moje oczekiwania wobec tej pozycji. Nie mogłam się oderwać, chociaż muszę przyznać, że styl pisarza nie należy do najlepszych. Zdarzało mi się czytać zdanie kilka razy, próbując zrozumieć, co autor miał na myśli. Były to jednak przypadki dość rzadkie i patrząc na całość jestem skłonna je wybaczyć.
            Bohaterowie, wykreowani przez Isaaca byli realni i barwni. O ile Julie można uznać za postać wyrazistą, to jednak R, ze swoją trupią aparycją, na takie określenie chyba nie zasłużył. Powoli się jednak rozkręcał. Rzeczą, która przyciągnęła moją uwagę, było słownictwo dziewczyny. Nie wpłynęło to zbytnio na treść, jednak dodało tej scenerii trochę wigoru. Zresztą sama Julie ożywiła akcję. To przez co przeszła zmusiło ją do szybkiego dorastania, przystosowując do ciężkich warunków i hartując jej charakter. Starała się sprawiać wrażenie silnej, niezależnej kobiety, jednak w środku nadal pozostawała delikatną i wrażliwą istotą.
            W książce podobało mi się także przedstawienie świata po apokalipsie. Pomijając truposze, wizja ta była naprawdę prawdopodobna. Isaac przedstawił wiele postaw i zachowań ludzkich, które doprowadziły do takiego stanu rzeczy. Nie mogłam pozbyć się wrażenia, że niedługo właśnie to nas czeka.
            „Ciepłe ciała” to książka naprawdę godna polecenia. Można w niej znaleźć dużo więcej niż romans i przygodę. Autor zawarł w niej wiele głębokich przemyśleń na temat życia, jego sensu. Skłonił mnie do refleksji nad wieloma sprawami – życiem i śmiercią, nadzieją i miłością oraz nad samym sensem istnienia. Książka wywołała we mnie emocje, których się nawet nie spodziewałam. Dotykała ważnych spraw z poziomu zombie – bezpośrednio i szczerze. Wszystkim gorąco polecam tę lekturę. Ja sama z pewnością jeszcze do niej wrócę.

Polecam także stronę autora: http://burningbuilding.blogspot.com/

A wy czytaliście? Jak wrażenia? 

środa, 8 maja 2013

Recenzja "Pomiędzy" Tary Hudson


A oto recenzja "Pomiędzy" Tary Hudson. Jak widać dość krótka, a to z takiego prostego powodu, że nie lubię pisać złych rzeczy o książkach, a dobrych dużo tu nie było :/ Zapraszam jednak do lektury :)


A co by było gdyby pewnego dnia wszyscy przestali cię widzieć?
W takiej sytuacji znalazła się Amelia. Od kilku lat błądzi po świecie bez celu. Ze swojego życia nie pamięta nic poza imieniem. Nie pamięta nawet okoliczności swojej dziwnej śmierci. Nie może nikogo dotknąć, a wszystkie jej zmysły poza wzrokiem i słuchem odeszły w zapomnienie. Nie ma poczucia upływającego czasu, w czym nie pomagają jej męczące ją koszmary, które przenoszą ją w miejscu i czasie.
            Wszystko zaczyna się zmieniać, gdy ratuje od śmierci Joshuę. Okazuje się on medium, a więc jedyną osobą, która ją widzi i odczuwa. Rodzi się pomiędzy nimi uczucie. Wszystko co uzyskała na tej relacji, może być Amelii odebrane z powodu zabiegów babci Joshuy, a także planów zaborczego i mrocznego Eliego.
            Historia ukazana w książce mi się podobała, jednak uważam, że autorka nie wykorzystała drzemiącego w tym oryginalnym pomyśle potencjału i opisała wszystko dość powierzchownie. Po osobie, która została pozbawiona dotyku, zapachu i kontaktu z ludźmi, spodziewałam się czegoś więcej, jakichś przeżyć wewnętrznych, czego tutaj nie było. Jej przemyślenia nie zachwycają, bo w sumie wiele ich nie ma, przez co postać jest nijaka, obojętna dla czytelnika.
            Sam pomysł był ciekawy, dużo się działo. Był jednak trochę niedopracowany. Wiele rzeczy nie było odpowiednio wyjaśnionych, jak na przykład aspekt zajęć Eliego, czy jego szefów.
            Książka wywołuje u mnie mieszane uczucia. Pomysł mi się podobał, autorka ciekawie podeszła do tematu życia po śmierci. Nie jest to jednak lektura wysokich lotów. Polecam ją jako lekką lekturę na niedzielne popołudnie.

A wy czytaliście? Co o niej sądziecie?

poniedziałek, 6 maja 2013

Recenzja "Syrena" Tricii Rayburn

Dzisiaj proponuję recenzję "Syreny" Tricii Rayburn.


Vanessa i Justine Sands co roku wakacje spędzają w nadmorskim miasteczku Winter Harbour. Choć są siostrami stanowią swoje całkowite przeciwieństwo. Justine to dusza towarzystwa, odważna, zabawna, wysportowana, uwielbia ryzyko i sporty ekstremalne. Jesienią zaczyna studia na prestiżowej uczelni. Vanessa  - cicha, rozważna, skryta. Przez większość czasu próbuje opanować swój strach – przed wodą i ciemnością. Od dzieciństwa w najgorszych chwilach pokonać je pomagała jej właśnie Justine.
            Pewnego lata idą nad morze poskakać z urwiska. Vanessa, sparaliżowana strachem pozostaje na górze, ale Justine bez wahania rzuca się w głębię. Nie ma pojęcia, że przypłaci to życiem. Wieczorem, po rodzinnej kłótni wychodzi z domu, by już nigdy do niego nie wrócić. Gdy następnego ranka ciało Justine zostaje znalezione na brzegu w pobliżu urwiska. Wszyscy stwierdzają, że było to samobójstwo. Jedyną osobą, która podważa tę teorię jest Vanessa. Postanawia wrócić do Winter Harbour i na własną rękę dowiedzieć się, co naprawdę się wydarzyło. Tam jednak zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Pogoda szaleje, a policja znajduje coraz więcej martwych mężczyzn wyrzucanych na brzeg z błogimi uśmiechami na zastygłych twarzach… Odpowiedź jaką otrzyma na swoje pytania przekreśli wszystko to, w co do tej pory wierzyła.
            Opis mnie zaintrygował, aczkolwiek odkrywał, moim zdaniem, zbyt wiele co odrobinę popsuło mi czytanie książki. Od razu wiedziałam czego się spodziewać. Postanowiłam dać jednak tej pozycji szansę i nie zawiodłam się. Nie jest to typowa powieść z działu paranormal romance, gdyż wątek miłosny został tu zepchnięty raczej na boczny tor i stanowi tylko tło do powieści, powoli się rozwijając.
            Historia wciąga od pierwszej strony. Pełno w niej tajemnic, mroku. Razem z Vanessą i Simonem szukałam odpowiedzi, zastanawiając się i rozmyślając. Podczas czytania łapałam się na tym, że robiąc coś, nadal myślałam tylko o tym, co będzie się dalej działo.
            Język pani Rayburn jest plastyczny i przystępny, a bohaterzy przez nią wykreowani są realni i normalni – nie są przez nią wyidealizowani, to zwykli ludzie, tacy jak my. Możemy także zobavzyć przemianę Vanessy. Na początku jest raczej nieśmiała, bojaźliwa i skryta. Później widzimy, że te wszystkie zdarzenia zahartowały ją – walczy ze swoimi lękami i uprzedzeniami. Nie spotkamy się tu z długimi opisami, ani naciąganiem, na siłę, akcji. Czyta się to dość szybko.
            Podobał mi się także sposób w jaki autorka opisała mityczne istoty, jakimi są syreny. Różnią się one znacznie od obrazu jaki pozostawał w mojej głowie jeszcze z dziecięcych baśni. Nie brak im wad, a cel jaki im zwykle przyświeca nie jest godny podziwu. Swoją urodę wykorzystują, aby bez skrupułów zdobywać serca kolejnych mężczyzn.
            Podsumowując, „Syrena” to książka godna polecenia. Trzyma w napięciu już od pierwszych stron, pełno w niej tajemnic i mroku, które nadają całemu „śledztwu” nastroju. Jest to książka, którą polecam nie tylko fanom paranormal romance, ale także czytelnikom thrillerów lub powieści kryminalnych z nutą mitologii, baśni i magii.

Czy zainteresowała Was ta pozycja? A może jej treść jest Wam już znana? Podzielcie się ze mną swoimi odczuciami zarówno na temat książki, jak i recenzji :)

czwartek, 2 maja 2013

Recenzja "Dotyk Julii" Tahereh Mafi

Witajcie :)

Rozpocznę od recenzji książki "Dotyk Julii", autorstwa Tahereh Mafi. Serdecznie ją polecam i życzę przyjemnej lektury :)




Świat nie jest już takim, jakim go znamy. Wszystko wokół pokryte jest twardą, suchą skorupą. Nie ma już roślin, ani zwierząt, a ludzie nie mają co jeść i pić. Problem ten obiecuje rozwiązać Komitet Odnowy – nowe ugrupowanie polityczne. Jednak po dojściu przez nich do władzy okazuje się, że świetlane wizje przez nich przedstawiane znacznie mijają się z rzeczywistością. Ludzie wciąż głodują i nie mają gdzie mieszkać, a wszystkie próby sprzeciwu są natychmiastowo tłumione.
            Julia ma 17 lat. Od 284 dni była zamknięta w niewielkiej celi. Jej dotyk potrafi zabić. Straciła już nadzieję na jakąkolwiek zmianę swojej sytuacji. Żyje w przeświadczeniu, że jest potworem, nie zasługującym na to, by żyć.
            Pewnego dnia do jej celi trafia Adam, wydarzenia te wróżą rychłe zmiany w jej życiu. Dowódca armii – młody Warner, proponuje jej współpracę i normalne życie, ale ona niechętnie przystępuje na tę propozycję. Później okazuje się, że cele Warnera i Julii są zupełnie inne. By bronić tego, w co wierzy, będzie musiała przeciwstawić się i walczyć. Czy jej się to uda?
            „Dotyk Julii” to kolejna powieść dystopijna, jakich ostatnio pełno na naszym rynku, jednak napisana z polotem i wyobraźnią. Widzimy wyniszczony przez nas świat; ludzi, którzy stracili już nadzieję. Wizja ta jest możliwa i bardzo prawdopodobna. Czy w tym świecie jest miejsce na miłość?
            Julia to postać genialnie wykreowana przez debiutującą autorkę. Mimo, że jej problemy znacznie różnią się od naszych (raczej nie każdy zabija swoim dotykiem), jej poczucie własnej wartości jest powszechnie występujące u młodych dziewczyn w naszych czasach. Niepewna siebie, skryta – taka właśnie jest. Jest jednak osobą o bardzo dobrym sercu, potrafi poświęcić wszystko, aby tylko nikogo nie skrzywdzić. Swoje zdolności próbuje zrekompensować innym, czyniąc dobre uczynki, nie zrażana faktem, że wielu z nich tego nie docenia. W trakcie trwania historii przechodzi przemianę. Zaczyna postrzegać swoje moce jako dar, który może umiejętnie wykorzystać.
            W książce podobało mi się zastosowanie narracji pierwszoosobowej, przez co łatwiej mi było zrozumieć motywy, którymi kierowała się główna bohaterka. Wszystkie jej rozterki, radości stały się także częścią mnie.
            Ogólnie rzecz biorąc, książka ta była jedną z najlepszych, jakie czytałam, z tego rodzaju. Zakończenie jednak niepokojąco przypominało mi wydarzenia z „Igrzysk śmierci”, ale cóż, w takim natłoku powieści z tego tematu trudno rozróżnić, które pomysły są nasze, a które nie, więc ten aspekt w ocenie książki pomijam. Książka ta, to pozycja mówiąca nie tylko o miłości i świecie przyszłości, ale także o odnajdywaniu samego siebie i akceptowaniu swoich wad.